wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdzial 4

Wzięłam tackę z sokiem bananowym, i szklankami, a Niall trzy miski popcornu, i poszliśmy do salonu. Tam odgrywał się mecz pomiędzy Konradem, a Liam'em. Postawiliśmy rzeczy na stole, usiedliśmy na kanapie, i zaczęliśmy dopingować. Wygrał Kondziu 3:2 . Ja, Ann, i Koni przybiliśmy sobie piątki. Harry zaproponował grę w butelkę. Usiedliśmy w kole, na podłodze, i się zaczęło. Pierwszy kręcił Harry. Wypadło na Zayn'a.
- No, Zayn, pytanie czy wyzwanie ? - spytał Loczek.
- wyzwanie. - powiedział szybko Mulat. Harry zrobił minę myśliciela, a chwilę potem Zayn odwalał jakieś dzikie tańce na stole. Następnie wypadło na Liam'a. Biedaczek oczywiście wybrał wyzwanie i musiał zjeść pudełko lodów. ŁYŻKĄ. No i zjadł. A zaraz potem ją wyrzucił najdalej jak się da. Jeszcze kilka razy kręcili, aż Zayn'owi wypadło na Niall'a. - No Horanku, co wybierasz ?- Zayn w zabawny sposób poruszył brwiami.
- Wyzwanie. - powiedział niepewnie blondynek.
- Pocałuj Mirror. - wypalił Malik. Momentalnie spojrzałam na twarz Horanka. Siedział obok mnie, więc było to łatwe. On położył dłonie na moich policzkach, przez co przeszły mnie przyjemne dreszcze. Ann zaczęła gwizdać, i wołać ,, Dajesz Mirr's ". Po chwili dołączył się do niej Koni, a zaraz potem reszta. Nie przejmowałam się nimi. Niall zaczął zbliżać swoją twarz do mojej powoli przymykając oczy. Zrobiłam to samo. Moje serce zaczęło bić szybciej, a oddech przyspieszył. Poczułam jego ciepły oddech na moich wargach, a po chwili złączył je w delikatnym pocałunku. Może to wydawać się dziwne, ale widziałam fajerwerki. Gdy odsunął się od mojej twarzy nasze oddechy niemal zlewały się w jedno. Patrzyliśmy sobie w oczy. Ma takie piękne lazurowe oczy. Można by w nie patrzeć godzinami. Obydwoje patrzyliśmy na wzajem jakbyśmy szukali gdzieś głęboko jakiejś iskierki. I można powiedzieć, że je znaleźliśmy, bo oboje uśmiechnęliśmy się do siebie. Po chwili nasze twarze oblał soczysty truskawkowy rumieniec, i odwróciliśmy się do reszty, a Ci zaczęli klaskać. Zaczęłam się śmiać. Nie wiem czemu, ale zawsze w takich niezręcznych sytuacjach wybucham śmiechem, a zaraz po mnie Ann, bo co jak co, ale mój śmiech, należy do tych zaraźliwych. I tak było też tym razem. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a Lou nawet tarzał się już po podłodze. Minęło kilkanaście dobrych minut, aż Liam w końcu zapytał z czego się tak właściwie śmiejemy. I wtedy wszyscy zgodnie powiedzieli ,, Nie mam pojęcia ".

* Następnego Dnia - Perspektywa Konrada *

Wstałem koło ósmej rano. Byłem strasznie zmęczony, ale nie przez to, że poszedłem spać o pierwszej rano. Nie. Byłem zmęczony dla tego, że od trzeciej do piątej rano moja najukochańsza siostrzyczka darła się po całym domu ,, Where This Food!?! ", i biegała od pokoju do pokoju szukając swoich Twix'ów, których jak się potem okazało wczoraj zjadła. Ahh. Co ja z nią mam ? Czasami czuje się
jakbym był starszy od niej o co najmniej trzy lata, i był za nią odpowiedzialny. Powolnym ruchem wygramoliłem się z łóżka i ospale zaciągnąłem swoje zwłoki do łazienki. Opłukałem swoją twarz zimną wodą, i umyłem zęby. Po wykonaniu standardowych łazienkowych czynności ubrałem się w zwykły czarny T-shirt z logo Nirvany, szary rozpinany sweter w granatowe paski, niebieskie rurki, i granatowe Converse, a na głowę nałożyłem ciemnoszarą skate'ówkę w grube niebieskie paski. Powoli zszedłem na dół po schodach, i skierowałem się do kuchni, gdzie Ann chrupała jabłko. Obdarowałem ją ciepłym zaspanym uśmiechem.
- Cześć. - przywitałem się, a zaraz potem ziewnąłem.
- Niewyspany ? - bardziej stwierdziła niż spytała.
- A jak Ci się wydaje? - ziewnąłem po raz kolejny. Otworzyłem szafkę, wyciągnąłem z niej miskę, i łyżkę i położyłem na blat kuchenny. Otworzyłem lodówkę, wyjąłem z niej mleko, ale nie mogłem znaleźć płatków. Odchrząknąłem, i wydarłem się na cały głos :
- Marlena ! - po chwili brunetka zjawiła się, ubrana, w granatowe legginsy, białą bokserke, jasnoniebieską luźną bluzkę, z rękawami 3/4, i z płatkami w ręce ( i buzi ) opierając się o framugę dzwi. Wyrwałem jej pudełko z czekoladowymi kuleczkami , i nasypałem sobie do miski, po czym zalałem mlekiem.
- Ejj ! - Mirror wydała z siebie jęk niezadowolenia.
- W lodówce są marchewki, weź sobie. - Wiedziałem i nadal wiem jak ta dziewczyna kocha marchewki, nutelle, i ogólnie jedzenie, więc nie musiałem być jasnowidzem, żeby przewidzieć, jej wyszczerz, i , że w trybie natychmiastowym znalazła się przy lodówce. Zaśmiałem się pod nosem, i usiadłem do stołu zajadając się płatkami. Po śniadaniu poszedłem do swojego pokoju, i wziąłem jedną z moich gitar. Tym razem klasyczną. Usiadłem na łużku i zacząłem grać piosenkę ,,Never say never"- Justina Bieber'a, którą mam na dzwonku w telefonie. Po kilku akordach usłyszałem czyiś śpiew dochodzący z drzwi. Nie musiałem się odwracać, by wiedzieć, że należy on do Mirror. Oboje znamy na pamięć tą piosenkę. Śpiewaliśmy ją zawsze w Polsce u naszej babci na wsi. Ona uwielbiała słuchać jak my śpiewamy. Mówiła, że to ją uspokaja. Czemu czas przeszły ? Cóż...ona umarła dwa lata temu. Nie mogliśmy tego pojąć. Zawsze miała tyle energii. Była nam bardzo bliska, może to dla tego, że tam się wychowaliśmy. Mirr's usiadła koło mnie, a już po chwili rapowałem solówkę J Smith'a. Ona jak zwykle zaśpiewała refren. Po skończonej piosence usłyszałem oklaski ze strony drzwi. Odwróciłem się w tamtą stronę, i zobaczyłem 1D, i Ann, z kamerką w ręku.
- Błagam Cię, powiedz, że tego nie nagrałaś. - Poprosiłem Ann. Ona tylko się zaśmiała i opuściła pokój zostawiając nas z chłopakami.

* Perspektywa Mirror *

- Hej, co tu robicie ? - Powiedziałam do chłopaków stojących w drzwiach.
- To już nie można odwiedzić ulubionych sąsiadów ?- Spytał podejrzliwie Louis, na co ja i braciszek się zaśmieliśmy.
- Oj, można, można, a tak na serio co was sprowadza, do naszego skromnego domostwa ? - Spytałam, poważnie.
- Zabieramy jaśnie panią, i pani brata, do wesołego miasteczka. - Odpowiedział równie poważnie Liam.
- No to na co czekamy, ?! - Krzyknęłam wstając. - Wata cukrowa !! - wydarłam się zbiegając po schodach na dół. Za nim oni zdążyli zejść ja założyłam już moje białe converse. - No szybciej, co tak wolno ?!?- wydarłam się jeszcze raz, na co Te podłe człowieki się zaśmiały.- No co ?- spytałam zdezorientowana.
- Jesteś jak Niall. - Stwierdził Louis mierząc mnie uważnie wzrokiem.
- Mnie to nie przeszkadza.- Uśmiechnęłam się zadziornie do blondyna, co on odwzajemnił słodkim rumieńcem, a po chwili...

* * *

Doszliśmy do najbardziej podniecającego miejsca na świecie. WESOŁEGO MIASTECZKA. Od razu zrobiliśmy sobie z Horanem wyścig do stoiska z watą cukrową. Cała się kleiłam, i chciałam iść to TOI TOI'a się umyć, gdy nagle zadzwonił mi telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis ,, Nessie ;P ". Odebrałam bez wahania.
-Vas happenin ? - powiedziałam do słuchawki
. -to happenin, że odwróć się ! - wydarła się Neska. Odwróciłam się na pięcie, a po chwili poczułam napierający na mnie ciężar. Upadłam.
- No hej ! - wydarła mi się do ucha leżąca na mnie Nessie. Zaraz, chwila...
- Nessie ?!? - Wydarłam się zdezorientowana, gdy dziewczyna pomagała mi wstać.
- Nie, moja babcia. - powiedziała ironicznie marchewa.
- Co ty robisz w Londynie ? - spytałam.
- Tata się rozmyślił. Mogę zostać !- wykrzyknęła, i obie się przytuliłyśmy.
- Nie wierze ! - w tym samym momencie podszedł do nas Konrad. Patrzył z niedowierzeniem na marchewe, a po chwili mocno ją przytulił.
- Nie mów, że się zgodził. - zaczął Koni.
- aha. - powiedziała marchewa i znowu się przytuliliśmy, gdy nagle podeszli do nas chłopaki.
- robicie miśka bez nas - oburzył się Louis'ek.


__________________________________________


Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale naprawdę miałam urwanie głowy. Liczę, na to, że rozdział się spodoba, i że zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza.
P.S - w bohaterach pojawiła się nowa postać :)
Pozdrawiam Mirror =D